Niektóre z innowacji technologicznych zapisały się w historii zegarmistrzostwa. Jedną z nich jest podświetlenie INDIGLO®, które stało się wizytówką marki Timex. Sprawdźcie, jaka jest jego historia i czemu wygrywa z konkurencją.
Systemy fluorescencyjne szybko zaskarbiły sobie uwagę branży zegarmistrzowskiej, oferując komfortowy odczyt wskazań zegarka, nawet w warunkach ograniczonego dostępu do światła. Niestety historia firm, które próbowały je wprowadzić, miała kilka nieprzyjemnych etapów, między innymi wykorzystania pierwiastków promieniotwórczych czy powłok o niskiej absorpcji, które nie pozwalały na długotrwałe naświetlanie. Dziś, bez względu na zastosowaną technologię, trudno sobie wyobrazić, że niektóre modele miałyby być całkowicie pozbawione takiej funkcji.
Obok datownika to druga z najpopularniejszych opcji w zegarkach i stała się na tyle oczywista, że oferuje ją każdy producent. Są jednak firmy, które sprawiły, że ich rozwiązania stały się legendarne. Taką marką jest Timex, którego podświetlanie wzniosło się na wyżyny funkcjonalności i stało się lubianą i poszukiwaną opcją, której nie znajdziecie w propozycjach konkurencji.
Podświetlenie INDIGLO®. Jak to się zaczęło?
Pierwsza próba stworzenia takiej technologii nie należała do Timexa, bo podświetlenie poszczególnych sektorów tarcz pojawiło się wcześniej, ale Timex po raz pierwszy zrewolucjonizował ją do tego stopnia, że objęło całą powierzchnię tarczy zegarka i stało się najnowocześniejszym i najlepszym sposobem na czytelny odczyt wskazań.
Pierwszy zegarek Timex z opatentowanym systemem INDIGLO® pojawił się w 1992 roku i wyznaczył całkiem nowe standardy dla podświetlania czasomierzy. Okazało się, że z powodzeniem można produkować zegarki, które nie wymagają ekspozycji na światło i nie pochłaniają olbrzymiej ilości energii. Pojawienie się modeli wyposażonych w tę funkcję sprawiło, że marka odnotowała dwukrotny wzrost sprzedaży zegarków.
Elektroluminescencja
Zanim podświetlenie INDIGLO® stało się faktem, branża zegarmistrzowska miała dwa spore problemy, które związane były ze znanymi dotychczas systemami luminescencji. Najpoważniejszym z nich było mało wydajne oświetlenie wskazówek pokrytych powłokami fluorescencyjnymi, które wymagały odpowiedniego naświetlenia. Nawet długie wyeksponowanie na silne światło nie dawało długotrwałego efektu. Po czasie, materiał tracił swoje właściwości i w zaledwie kilka godzin efekt znikał. Rozwiązaniem mogło być użycie elektryczności, która jednak wymagała sporych zasobów energetycznych, co wiązało się z dużą awaryjnością zegarków.
Elektroluminescencja Timex wyeliminowała je wszystkie, tym samym deklasując konkurencję.
W każdym z zegarków Timex wyposażonych w funkcję INDIGLO® wykorzystuje się wysokie napięcie do pobudzania atomów fosforu, które wytwarzają światło. W patencie Timexa dokładnie opisano warstwowy układ podświetlenia, który możecie również zobaczyć powyżej. Patrząc od góry nie wygląda to na skomplikowany system i faktycznie nim nie jest. Pod szklaną warstwą znajduje się transparentny przewodnik, w nim warstwa fosforu, a następnie elektroda. Finalnie otrzymujecie miłe dla oka światło w charakterystycznym niebiesko-zielonym kolorze. Co ciekawe, nazwa tej technologii związana jest właśnie w barwą indygo.
Znacznie ważniejsze wydaje się to, że Timex w tej technologii wykorzystuje to samo źródło zasilania, które odpowiada za pracę mechanizmu kwarcowego. Jednocześnie nie obciąża baterii w taki sposób, jak konkurencja, która stosuje podobne innowacje. To również doskonały tester jej mocy, bo idealnym momentem na wymianę baterii jest właśnie pogarszająca się jakość podświetlenia lub jego całkowite wyłączenie.